Wczorajsza pogoda we Wrocławiu nie rozpieszczała. Parno, duszno, w dodatku duże zachmurzenie. Burza wisiała w powietrzu. Rowerzystom to jednak nie przeszkadzało i dzielnie pokonywali kolejne kilometry wrocławskich ulic.
Masa krytyczna o 18 ruszyła z placu Bema, a o 19 w okolicach rynku... Dlaczego nie ma Pań na masie?
I was też mili koledzy i koleżanki?
Torebka ładna, ale to Panią nie usprawiedliwia.
A Pani dlaczego nie robi hałasu?
A mnie dlaczego nie ma na masie?
Jednak nie można przed masą uciec. Nie przyjechałeś na masę, masa przyjechała do Ciebie. Mimo zakazu jazdy po rynku, zrobiliśmy (w tym miejscu dołączyłem) kółko wokół ratusza dzwoniąc dzwonkami. Jak zwykle można było spotkać wiele stylowych rowerzystek i rowerzystów.
W dzisiejszej Polityce, w jednej z moich ulubionych rubryk fotograficznych "Na własne oczy" (oprócz "Stopklatki" Kuby Dąbrowskiego w "Przekroju"), znalazłem reportaż i fotoreportaż o Wrocławiu. Autorem jest Filip Springer (agencja visavis.pl), który stawia tezę, że Wrocław jest polskim Amsterdamem. Kontrowersyjna dość teza, ale niech będzie:) Za pozwoleniem autora kilka zdjęć z publikacji.
Cyklista znany wszystkim wrocławianom, na moim blogu też już gościł.
W lewym górnym rogu nasz oficer rowerowy, pośród postaci z instalacji Jerzego Kaliny.
Internet powrócił, aparat jeszcze nie. Został aparat w komórce i kilka zdjęć z telefonu komórkowego. Zauważalna większa liczba osób na rowerach w mieście, niestety uciekają przed 3-sekundowym opóźnieniem "migawki" aparatu.
Wczoraj miało miejsce święto wrocławskiego rowerzysty. Niestety nie mogłem w nim uczestniczyć, ale na drugiej części (Wzgórze Andersa) był mój wysłannik. Tu i tu możecie przeczytać relację w poważnych mediach. Poniżej kilka zdjęć.
A jednak można jeździć na dwa razy wyższym od siebie rowerze.
Kolejka do znakowania roweru.(Jeśli ktoś nie zdążył to więcej info tu)
Zwycięzca konkursu oddał swój rower dziewczynie.
Kilku stylowych rowerzystów też tam było.
A tutaj stylowe rowery czekają na swoich rowerzystów.