Musicie uwierzyć na słowo. Para którą pokazuję była ubrana na czarno. Nie okrycie jednak jest tym razem istotne, choć było interesujące. Najważniejsze to ich rowerowa lekkość bytu. Powolna degustacja miasta, powolne wchłanianie go w siebie. Jechali po chodniku, ścieżek w mieście nie za wiele, więc to konieczne. Ustępowali miejsca pieszym, wiedzieli, że nie są u siebie. Zachłannie oddawali się jeździe.
środa, 11 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przyjemnie się Ciebie czyta, ciekawe jak interpretujesz i przekazujesz temat. Dobrze trafiasz w sedno. Dzięki
OdpowiedzUsuńWidziałeś/-łaś?
http://www.wroclawcyclechic.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWcześniej nie widziałem. Widzę jednak, że "radez" idzie na całość:)
OdpowiedzUsuńhttp://wrocyclechic.blogspot.com/
http://breslaucyclechic.blogspot.com/
http://wroclawcyclechic.blogspot.com/
Też jadąc po chodniku(z przymusu) staram się jechać z prędkością hulajnogową zwaną prędkością Masy Krytycznej i ustępuję pieszym. Pędzić można za miastem :)
OdpowiedzUsuń