Wpadłem do Łodzi na chwilę, żeby obejrzeć wystawy na Festiwalu Designu. Impreza świetna, niestety byłem tak tylko, na krótką chwilę. Łódź Kaliska - Tymienieckiego - Piotrowksa - Manufaktura - Łódź Kaliska. Niecałe 5 h. Nie dotarłem zobaczyć ani jak się Wićka urządził na Lipowej, ani jak stoi Pan na Jaracza. Następny wypad, mam nadzieje, będzie dłuższy. Z tego pobytu zaledwie 3 zdjęcia. Licznie fotografowana wystawa (2 rowery) i tylko jedna rowerzystka (przez baterię). Spacer z Łódź Art Center do Manufaktury, przeżycie piękne, och te kamienice. Niestety muszę też stwierdzić, że Piotrowska jest ulica martwą, wszystko przez Manufakturę. To tam toczy się "życie miasta" (jeśli mogę wyrokować po jednym, krótkim, niedzielnym popołudniu). Uciekło mi kilku rowerzystów naprawdę świetnie ubranych i tylko ta jedna rowerzystka została uchwycona przed wyczerpaniem baterii. I na koniec, największe wrażenie zrobiła na mnie ulica Tymienieckiego, zarówno postindustrialne, nieremontowane wnętrza ŁAC, jak i lofty fabryki Karola Scheiblera. Przepiękne po prostu. Krótka przejażdżka autobusem pokazała, że takich miejsc jest wiele.
Edit: Łodz Cycle Chic jest bardzo znany. Kolejny dowód: owa rowerzystka uśmiechnęła się do mnie pełną gębą (w tym momencie stwierdziłem wyczerpanie baterii) dammit.
środa, 28 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oo proszę, wizyta w Łodzi, cieszę się że się podobało :-)
OdpowiedzUsuńI wcale to nieprawda, że Manufaktura "wyssała" ludzi z Pietryny. Wpadnij na Ulicę w weekendowe wieczory to się przekonasz :-)
Pzdr
Mam nadzieję, że masz rację. Następnym razem będę dłużej i przekonam się na własne oczy (mam nadzieje:)
OdpowiedzUsuń